5 prostych przepisów na pigwę, czyli jesienne uodparnianie czas zacząć.
Zaczęło się, proszę ja Ciebie.
Oficjalnie mogę odtrąbić uroczystą inaugurację sezonu smarkająco- plującego. Niestety... Liczyłam na to, że w tym roku cała ta jazda nas ominie. No dobra, może nie tyle ominie, bo to niemożliwe raczej, co chociaż nie przetrzepie tak dotkliwie jak o tej właśnie porze rok temu. Wzięło nas wtedy wszystkich już na początku września. Chwilę po rozpoczęciu roku szkolnego Starsza przyniosła ze szkoły jakiegoś paskudziela wrednego. Wirusa znaczy się, który po kolei przeleciał się przez każdego członka rodziny, nie omijając nikogo. Przy czym moja starsza córka przeszła chorobę najłagodniej, bo skończyło się u niej właściwie tylko na katarze i niewielkim kaszlu. Następna w kolejce byłam ja i mnie sponiewierało konkretnie, bo gorączka chwilami dochodziła do 40 stopni, kasłałam jak stary gruźlik po przeszczepie płuc, aby na końcówce stracić głos na całe 3 dni. Chwilę po mnie dopadło Małą, co nas totalnie załamało, bo wiadomo, że chorująca Mała oznacza dla nas totalny brak snu, jęki do bladego świtu i kilkudniową dezorganizację domu. Mąż jakoś tam się uchronił, wcinając czosnek i cebulę na kilogramy, zionąc przy tym śmiercionośnym zapaszkiem na kilometr. Chociaż chwila... on chyba też narzekał na gardło...
Wybacz mi, proszę, ten przydługi nieco wstęp, ale chciałam się wytłumaczyć.
Wytłumaczyć, bo jedyne o czym od przedwczoraj myślę i jedyne o czym jestem w stanie dziś napisać, to jak do jasnej anielki uodpornić całe to zasmarkane towarzystwo (ze mną na czele)!! Bo musisz wiedzieć, że moje córki już są chore! Starsza od kilku dni kicha i narzeka na ból gardła, a Mała obudziła się dzisiaj z katarem do pasa. Jakby tego było mało, mnie boli gardło i czuję, że za chwilę dołączę do tego wesołego smarkatego grona... Biorę się więc do boju, bo drugi raz takiego zdychania jak rok temu nie zdzierżę! Kiedy dzieci i ja chorujemy jednocześnie, to już jest apokalipsa do potęgi... Pomysł podawania witaminy C dożylnie odrzuciłam w przedbiegach, chociaż musisz wiedzieć, że w chwilach rozpaczy rozważałam taką opcję ;) Stwierdziłam łaskawie, że oszczędzę rodzinie takich atrakcji i zastosuję metodę tradycyjną- dopaszczową.
W ogrodzie naszym rośnie taki krzaczor-cudo.
Pigwa się nazywa. Albo pigwowiec... Nigdy nie wiem czym się różni jedno od drugiego. A może niczym się nie różni? Nie wiem. Sprawdzę i napiszę ;) Tak czy siak rośnie nam całkiem pokaźnych rozmiarów krzaczysko, które co roku rodzi piękne okrągłe owoce wyglądem przypominające skrzyżowanie gruszki z jabłkiem, a smakiem nie przypomina dosłownie nic. No jest paskudne co to dużo mówić... Kwaśne jak cytryna razy sto, a twarde jakbyś cegłę żuła. Nie żebym kiedyś żuła cegłę, ale myślę, że właśnie tak by to cudo smakowało. Pigwa jedzona solo jest nie do przejścia, ale już w postaci dżemów, soków czy nalewek jest pyszna.
Pyszna i zdrowa trzeba dodać.
Czy wiesz, że owoce pigwy obok wody (83 proc.) zawierają węglowodany, białka i tłuszcz oraz bogactwo składników mineralnych: magnez, fosfor, wapń, potas, żelazo, miedź, siarkę? Znajdziesz w nich także cukry (fruktoze i glukozę) oraz kwasy organiczne, garbniki, flawonoidy, antocyjany, karotenoidy, śluzy i pektyny (owoce pigwy mają największą zawartość pektyn ze wszystkich owoców). I co dla mnie w tym momencie liczy się najbardziej- owoce pigwy to bogactwo prowitaminy A, witamin z grupy B oraz witaminy C. Całe morze witaminy C. O wiele więcej niż w cytrynie. Pigwa poprawia odporność organizmu i wykazuje silne działanie przeciwzapalne. Jest polecana jako środek prewencyjny, jak i jako lek już w trakcie choroby. Dobrze brzmi, prawda?
Tyle teoria. Tylko teraz jak w praktyce przygotować owoce pigwy w taki sposób, aby nie wykręcało twarzy na drugą stronę w trakcie spożywania?
Opowiem Ci teraz jak robię to ja.
SPOSÓB NR 1- herbata
Najprostszy. Owoce pigwy porządnie myję, kroję w plasterki lub w kostkę i dodaję do gorącej herbaty. Do Earl Greya najchętniej, bo najbardziej lubię, ale każda inna czarna herbata się nada. Jeśli do takiej herbatki dorzucisz łyżeczkę miodu, to już w ogóle masz czaj bogów- tylko pamiętaj, żeby nie dodawać miodu do gorącej herbaty, bo straci on swoje zdrowotne właściwości.
SPOSÓB NR 2- konfitura
Możesz dodawać ją do herbaty (łyżeczka na filiżankę) lub do mięs i serów. Konfiturę przyrządza się z umytych i wypestkowanych owoców. Najlepiej pokroić je w kostkę, w dużym rondlu dusić z dodatkiem cukru (na 1 kg owoców ok. 0,75 kg cukru) i litra wody. Można dodać imbir, goździki, cynamon, ale niekoniecznie. Gdy owoce zmiękną, miksuj je na w miarę gładką masę i dalej praż, mieszając, by woda wyparowała. Gorącą masę przełóż do małych, dopiero co wyparzonych słoiczków, zakręć wyparzonymi zakrętkami i zostaw do ostygnięcia, stawiając je do góry dnem.
SPOSÓB NR 3- sok
Zasyp umyte, wypestkowane i pokrojone drobno owoce cukrem (na 1 kg owoców ok. 0,75 kg cukru). Słój przykryty gazą odstaw w ciepłe miejsce na tydzień-dwa, co jakiś czas lekko potrząsaj naczyniem. Sok zlej do wyparzonych butelek, zakręć i wstaw do gorącej kąpieli (temp. 80-90 st. C) na 10 minut w celu wypasteryzowania.
SPOSÓB NR 4- nalewka
Umyte, wypestkowane, pokrojone w plastry owoce zasyp cukrem tak jak przy robieniu soku. Później Należy zalej wódką zmieszaną ze spirytusem (1:1) i odstaw na dwa tygodnie. Po tym czasie płyn zlej, filtrując przez gazę. Lubię doprawić miodem, imbirem i goździkami, chociaż saute też jest pyszne. Naparstek takiej naleweczki, kiedy czujesz, że bierze Cię przeziębienie i do łóżka. Rano będziesz jak nowo narodzona ;)
SPOSÓB NR 5- galaretka
Pigwę umyj, pokrój na cząstki, zalej zimną wodą, tak by lekko przykryła owoce. Powoli gotuj około 30 minut, aż otrzymasz wywar (pigwa nie może się rozpadać). Owoce odcedź i na każdy 1 litr wywaru dodaj 1/2 kg cukru. Wymieszaj i gotuj, aż syrop zgęstnieje i nabierze koloru od żółtego do łososiowo- różowego. Gorący płyn przełóż do słoiczków i zakręć. Z owoców możesz zrobić dżem. Galaretkę przechowuj w ciemnym i chłodnym miejscu maksymalnie przez 2 lata.
Jedz i na zdrowie niech Ci wyjdzie ;)
...........
Zapraszam na blog konfabula.pl, gdzie dzisiaj wymądrzam się gościnnie ;)
Z chęcią wypróbowałabym galaretkę, tylko muszę zdobyć skądś pigwę :)( Myślisz, że na targu będzie?
OdpowiedzUsuńU mnie na targu jest całe mnóstwo pigwy :)
UsuńO akurat mam w ogrodzie pigwę i w sumie z checią wypróbbuję przepis na galaretkę :) Świetny wpis !
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci posmakuje :) Dzięki :)
UsuńUwielbiam próbować nowe rzeczy, więc na pewno zabiorę się również za to bo zapowiada się bardzo dobrze : )
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPrzydadzą się Twoje mikstury. Akurat dziś dostałam wiadro pigwy od teściowej. :) JR
OdpowiedzUsuńA to się wstrzeliłam ;)
UsuńMuszę się zebrać za to. Super przepis, nie miałam pojęcia, że może być coś takiego :) No to jednak biorę się za robotę i będę robić na dniach :) Więcej takich wpisów! <3
OdpowiedzUsuńBędzie więcej; teraz na tapetę biorę aronię ;)
UsuńMuszę wypróbować herbatkę <3
OdpowiedzUsuńMój blog
Koniecznie ;)
UsuńNajbardziej zainteresował mnie przepis na naleweczkę :) Muszę sprawdzić, czy u nas jest do dostania. A może znajdę miejsce w ogrodzie i też będę mieć taki krzaczor jak twój :)
OdpowiedzUsuńNajlepiej mieć swój krzaczor :) Hoduje się właściwie sam, jest bardzo mało wymagający :)
UsuńMnie też zaintrygowała nalewka, mniam!!!
UsuńKupuję konfiturę gotową, bo sama się nie porwę na takie zadanie.
OdpowiedzUsuńJa w sumie dopiero niedawno odważyłam się na samodzielne pichcenie ;)
UsuńU nas z pigwy robi się albo nalewkę albo konfiturę do herbaty. Obie wersje są the best ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPigwa! "Przysmak" dzieciństwa. Wmówiono mi, że zamienię się po niej w elfa, więc żarłam to na potęgę, krzywiłam się, plułam, ale odporność miałam cudowną. Chociaż... trzeba przyznać, że ta, która odleżała w zalewie cukrowej, a potem wymoczyła się w herbatce z sokiem malinowym, była wspaniała. Może teraz, gdy każde choróbsko się mnie łapie, powinnam powrócić do dawnych zwyczajów?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
https://lisi-skrawek-nieba.blogspot.com/
W elfa? Serio? :) Muszę spróbować tego numeru z moimi córkami, może przejdzie ;)
UsuńTa nalewka mnie najbardziej przekonuje. Ja do tej pory piłam tylko herbatę, chętnie zrobię galaretkę i sok.
OdpowiedzUsuńSmacznego więc :)
UsuńDziś właśnie teściowa zerwała i robiła sok z pigwowca :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTakie mikstury to ja rozumiem. Świetny post!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńPrzyznam szczerze, że chyba nigdy pigwy nie próbowałam - ale muszę spróbować koniecznie, skoro ma takie cudowne właściwości :)
OdpowiedzUsuńOj ma, to jest bomba z witaminą C. :)
UsuńMniam, tyle pysznych przepisów. Szkoda, że u nas pigwę mamy przy drodze i jest w niej pełno spalin. Przez to nie nadaje się do niczego.
OdpowiedzUsuńOj to rzeczywiście szkoda...
UsuńTa nalewka musi być pyszna :) my kiedyś mieliśmy z kwiatów czarnego bzu pycha. Twoje przepisy godne wypróbowania.
OdpowiedzUsuńNigdy nie piłam takiej nalewki, musi być pyszna :)
Usuńsuper zdjęcia:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńŚwietny wpis! Bardzo przydatny ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWow...Własna pigwa, to jest jak skarb :-)
OdpowiedzUsuńPrawda? Mam szczęście :)
UsuńNigdy nie jadłam pigwy. Ale zachęciłaś mnie :).
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę w takim razie :)
UsuńNarobiłas smaka na herbatę 😀
OdpowiedzUsuńJa się właśnie raczę czajem z miodem, bom zapluta :p
UsuńRzadko mam okazję raczyć się smakiem pigwy, ale bardzo za nim przepadam, zwłaszcza w zimowe wieczory. :)
OdpowiedzUsuńPrawda? :) Nie ma nic lepszego w zimowy wieczór z herbatka z pigwą :)
UsuńKonfitura brzmi najlepiej:)
OdpowiedzUsuńPrawda? :)
UsuńMhm, konfitury wygrywają!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie miałam pojęcia, że pigwa jest takim cudem :) Zdrówka Wam życzę, a i u nas już pierwsze choroby! Córka zakichana mnie zaraziła i poległam, a ona bryka już do szkoły :) Fajnie mieć taki krzaczor w ogrodzie! Poza tym pięknie się prezentuje na fotkach :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Nas też zaraziła starsza córka, ona już zdrowa, a ja z Małą zdycham ;)
UsuńHerbata i galaretka wyglądają kusząco! <3 Ah... mega wartościowy wpis!
OdpowiedzUsuńCieszę się, dzięki :)
UsuńPigwa to samo zdrowie :) ja robię z niej sok jak i nalewkę :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńUwielbiam sok z pigwy w herbacie :)
OdpowiedzUsuńJa też :)
UsuńMniam mniam wręcz przepadam! <3
OdpowiedzUsuńagnesssja.blogspot.com
:)
UsuńNigdy nie używałam pigwy, ale Twój przepis na galaretkę mnie zaciekawił. No i ta potrzeba wzmacniania odporności rodziny. Wrzesień ledwo 3 tygodnie trwa, a córka znów z katarem i kaszle, a mnie już gardło boli...
OdpowiedzUsuńMy też chorujemy...
UsuńDla mnie! Ja już chora a jako matka karmiąca dużo mi nie wolno. Pigwa chyba mogę ;)
OdpowiedzUsuńJa też jestem matką karmiącą i to już 2 lata ;) pigwę spokojnie można, za wyjątkiem nalewki ofkors ;)
UsuńOjjj :/ Galaretka i herbatka kojarzą mi się tak bardzo z jesienią .. :*
OdpowiedzUsuńPigwa generalnie cała kojarzy mi się z jesienią :)
UsuńJa robię "syrop" część zostawiam do herbaty, a z reszty robię lekką, "babską" nalewkę!
OdpowiedzUsuńPigwowa nalewka jest genialna :)
UsuńZdecydowanie nalewka - mam kilka sprawdzonych przepisów z pigwą. ;)
OdpowiedzUsuńNalewka to zdecydowanie no 1 :)
UsuńPigwa to dla mnie jak dotąd zagadka - atrakcyjny wygląd ale brak pomysłów na wykorzystanie - co się zmieniło właśnie w tej chwili :) Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę, smacznego :)
UsuńUwielbiam te małe kwaśne jabłuszka dodawać do herbaty zamiast cytryny.
OdpowiedzUsuńMy tylko taką herbatę pijemy jesienią i zimą :)
UsuńWłaśnie piję herbatkę z pigwą :) Pyszności :)
OdpowiedzUsuńPrawda? :) Ja piłam wczoraj wieczorem :)
Usuńwow jestem pod wrażeniem tego wpisu :) świetne propozycje!
OdpowiedzUsuń