smaki dzieciństwa #1. kalafiorowa i drożdżowe racuchy z jabłkami.
Wiem, że nie odkrywam tutaj żadnej Ameryki, ale ciasto drożdżowe naprawdę potrzebuje dużo czasu. Cierpliwości, spokoju i słońca. Tej wiosny odkryłam, że drożdżowe racuchy smakują najlepiej, kiedy ciasto wyrasta w pełnym słońcu, przykryte lnianą ściereczką.
Gdyby ktoś jeszcze 10 lat temu powiedział mi, że staną się kobietą, która nastawia ciasto na drożdżowe racuchy z jabłkami, kroi warzywa na kalafiorową w idealnie równą kostkę i jara się tym jak konopie na Jamajce, zabiłabym śmiechem. W ogóle jakie zupy?? Nie lubiłam zup, nie rozumiałam dlaczego moja babcia takim kultem otacza zupy, dlaczego wciąż mi powtarza jak mantrę jakąś: "Pamiętaj, wnusia, gotuj swoim dzieciom zupy. Zupa być musi. Raz na trzy dni wielki gar zupy uwarz. I codziennie po miseczce." Zaliczyłam w życiu przeróżne kulinarne fascynacje, może z wyłączeniem owoców morza, których szczerze nie cierpię, i doszłam do etapu, kiedy wiem, że najlepsze jedzenie to najprostsze jedzenie. Zmęczona udziwnionymi recepturami z pierdyliardem trudno dostępnych, drogich jak złoto ingrediencji, wróciłam z wielką ulgą do babcinych zup. Dużo się nie pomylę, jeśli napiszę, że moim największym odkryciem ostatnich lat jest to, że jeśli jesz prosto, nie musisz stosować żadnych Dukanów ani innych Montignaców, bo czujesz się dobrze i dobrze wyglądasz. Daj mi tylko kilka składników. Połóż na kuchennym stole dobre drożdże, pachnące polskie jabłka i brudne od ziemi warzywa prosto z pola. Nalej mi pół kieliszka wina z winogron od sąsiada z sadu. A ugotuję Ci obiad smakujący jak moje dzieciństwo.
Są takie smaki, których się nie zapomina. Są takie zapachy, które w sekundę potrafią przenosić w czasie. Czasami wystarczy tylko przelotna chwila, ledwo wyczuwalny impuls, przebłysk. Zapach rzepaku, świeżo skoszonej trawy, majowych akacji. I znowu mam 8 lat, spędzam moje wiejskie wakacje życia u cioci Moniki na wsi. Ciocia Monika to starsza siostra mojej babci. Dusza człowiek, jak to w mojej rodzinie się o niej mawiało. Ściągnęłaby z grzbietu ostatnią koszulę, gdybyś tylko potrzebował. To ta ciocia od miseczek, w których tak pięknie odbijało się światło. Pisałam o tym tutaj. Miała ciężkie życie, a mimo to ciągle się uśmiechała, nie narzekała, parła do przodu jak czołg. Kiedy myślę wieś, widzę ją. I widzę siebie, jak niosę na plecach motykę dwa razy większą ode mnie, potykam się o nią co chwilę, ale dzielnie idę na pole, gdzie rosną w równych rządkach buraki, marchewki, seler, kalafiory, sałata, rzodkiewki wielkie jak marzenie. Pamiętam jak nie chciało mi się męczyć i wyrywać z ziemi marchewek, dlatego ucinałam je w połowie, a ciocia potem się śmiała, że miastowa jestem i siły do wyrywania marchewek nie mam (chociaż moja wieś niewiele większa od jej wsi była).
Pamiętam jak ta zupa zaczynała gotować się na wolnym ogniu. Pamiętam jak ciasto drożdżowe na racuchy wyrastało w kamiennym naczyniu obok studni, bo tam najwięcej słońca było. Pamiętam jak to wszystko pachniało. Dzisiaj mój dom pachnie jak lato'91. Znowu mam 8 lat.
KALAFIOROWA CIOCI MONIKI (przepis na 4 porcje- 2 dorosłych, 2 dzieci)
z warzywami i śmietaną
Potrzebujesz:
1 kalafior (lub 2 jeśli są małe)
2 marchewki
1 mały seler korzeniowy
1 spora cebula
5 sporych ziemniaków
1 stołowa łyżka śmietany 30%
sól, pieprz, ziele angielskie, liść laurowy
pietruszka do posypania
Zrób tak:
1. Ziemniaki, marchewkę i selera umyj, obierz i pokrój. Ja kroję różnie- zazwyczaj ziemniaki i selera w kostkę, a marchewkę w plastry. Kalafiora podziel na różyczki. Umieść warzywa w garnku, zalej wodą tak, aby były przykryte i swobodnie pływały. Dodaj ziele angielskie i liść laurowy. Niech to się trochę popyrtoli. Cebulę pokrój w kostkę, zrumień na maśle (lub oliwie, jak wolisz), dodaj do wywaru. Gdy wszystkie warzywa zmiękną, dopraw solą i pieprzem, dużą ilością pieprzu. Zaufaj mi, proszę, i nie oszczędzaj na pieprzu. Zabiel śmietanką- nam wystarcza łyżka na cały garnek, ale Ty dopasuj ilość do swoich upodobań. Na koniec posyp zupę świeżo posiekaną natką.
DROŻDŻOWE RACUCHY Z JABŁKAMI
zawsze się udają
Potrzebujesz:
500g mąki pszennej (kiedyś użyłam owsianej, też są ok, ale wychodzą zdecydowanie mniej puchate)
50g świeżych drożdży
szczypta soli
łyżeczka cukru
1 szklanka ciepłego mleka
2 jajka
3 duże jabłka
Zrób tak:
Mąkę przesiej do naczynia, dodaj sól i zrób dołek. Wkrusz do niego drożdże, zasyp cukrem i łyżeczką mąki, dodaj pół szklanki mleka. Przykryj lnianą ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce na 30 minut. Jabłka umyj, obierz ze skórki i pokrój w kosteczkę. Po tym czasie dodaj resztę mleka, jajka, jabłka i wymieszaj drewnianą łyżką. Ponownie przykryj i odstaw tym razem na 60 minut. Ciasto będzie dość rzadkie, ale niech Cię ręka boska broni przed dodaniem więcej mąki! Nakładaj porcję ciasta na rozgrzany olej i smaż na niewielkim ogniu do zrumienienia. Podawaj posypane cukrem pudrem i/lub cynamonem.
(pierwsze moje własne piwonie- pąki są już takie wielkie, jakby miały zaraz wybuchnąć)
Placki z jabłkami pamiętam i ja, ale jednak nie drożdżowe. W sumie jak tak pomyślę to i ja przemycam w swoim domu to co uwielbiałam jako dziecko.
OdpowiedzUsuńJa też zaczynam wracać do smaków z dzieciństwa, trochę z sentymentu, a trochę też dlatego, bo to było proste i zdrowe jedzenie.
UsuńRzeczywiście to smaki dzieciństwa. Pamiętam jak dziś drożdżowe mojej cioci z wakacji na wsi.
OdpowiedzUsuńCoś jest w tych drożdżowych :)
UsuńTakie racuchy robiła moja babcia to też smak mojego dzieciństwa i pomidorowa
OdpowiedzUsuńOoo muszę zrobić pomidorową :)
UsuńEch, smaki dziecinstwa... nieraz za nimi tesknie...
OdpowiedzUsuńJa też :)
UsuńUwielbiam jak malujesz obrazy słowami ah JR
OdpowiedzUsuń:*
UsuńZapraszam do Hiszpanii, polubisz owoce morza. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńHiszpanię odwiedziłabym z przyjemnością, ale jestem wege od wielu lat, więc z owocami morza może być ciężko... ;)
UsuńSame pychoty! Dzięki za przepisy. Jutro kalafiorowa....mniam. A w piątek racuchy :)
OdpowiedzUsuńSmacznego! :)
UsuńWow ile cudownych przepisów, aż mi smaka zrobiłaś :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMój tata wyznawał zawsze podobne zasady, jak Twoja babcia: zupa to podstawa. Wyniosłam to z domu i przestrzegam u siebie :) Uwielbiam zupy, a kalafiorowa zawsze fajnie się sprawdza.
OdpowiedzUsuńJa bardzo długo nie lubiłam zup. Polubiłam właściwie dopiero wtedy, kiedy założyłam swoją rodzinę :) I dopiero teraz rozumiem babcię ;)
UsuńMi niestety jeszcze nigdy nie udało się nic z drożdżami zrobić :/.
OdpowiedzUsuńTo ja tak mam z sernikami... słabo mi wychodzą ;)
UsuńAle narobiłaś smaka😀😋 bardzo lubię takie placuszki. A o zupie nwetn nie wspomnę
OdpowiedzUsuń:))
UsuńO takie racuchy robiła moja teściowa i nigdy nie mogłam znaleźć przepisu na nie , cudo , dziękuję ci bardzo za ten wpis, za to wspaniałe proste jedzenie bez udziwnień i takie normalne i smaczne, pycha :-) Można popatrzeć na zagraniczne przepisy, spróbować , ale człowiek i tak powinien wrócić do tradycji, bo najzdrowsza :-)
OdpowiedzUsuńNie lubię owoców morza , brrr...
Pięknie napisałaś ten wpis, jak poezja :-)
Ojej cieszę się, że moje przepisy przypadły Ci do gustu! Mam nadzieję, żę przygotuj racuchy i będą Ci smakować :)
UsuńI właśnie mi przypomniałaś, że mój mąż chciał kalafiora ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie trzeba mężowi upichcić ;)
UsuńCieszę się, że udało mi się Panią znaleźć :) Jestem zaskoczony tym jak pięknie Pani pisze :) Pozdrawiam i do zobaczenia we wtorek :) Andrzej fizjo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, panie Andrzeju. :)
UsuńPiękne zdjęcia i dziękuję za przepisy, moim smakiem dzieciństwa jest przede wszystkim kompot z czerwonych porzeczek :)
OdpowiedzUsuńKompot z porzeczek to też i mój smak dzieciństwa :)
Usuń